top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraDziewczyny w chmurach

RESTAURACJE I LULU Bar Warsaw

Zaktualizowano: 11 wrz 2020

W zeszłym tygodniu odwiedziłyśmy nowy lokal, który zawitał na mapie warszawy już jakiś czas temu. Lulu Bar Warsaw to restauracja, która została stworzona z myślą o wszystkich osobach, które nie wyobrażają sobie życia bez dań kuchni azjatyckiej. Połączenia tworzone przez szefa kuchni - Aleksandra Michalskiego są perfekcyjnie dopracowane, nawet w najmniejszym detalu, dzięki czemu zasmakują niemalże każdej osobie, a o tym mogłyśmy przekonać się na własnej skórze, a nawet i podniebieniu. 

Lokal znajduje się w sercu kulinarnej Warszawy, czyli na ulicy Poznańskiej, a dokładniej Poznańskiej 7.



We wnętrzach urzekł nas minimalistyczny, ale elegancki design. Połączenie zieleni, pudrowego różu, surowego betonu i przecieranego złota naprawdę było trafione. Osobiście jestem ogromną fanką wykorzystania ogromnego lustra na ścianie oraz welurowych kanap. Lokal ożywiają piękne rośliny, a między innymi moje ulubione monstery.


Ale przejdźmy do clue całego wpisu...

Jednomyślnie wybrałyśmy kolorowe, pełne przeróżnych smaków bowle. Dominika zdecydowała się na miskę z kurczakiem, która wyglądała bardzo smakowicie. Sos hoisin, czyli sos na bazie sosu sojowego i śliwek świetnie komponował się z kurczakiem i świeżymi warzywami. Tutaj, jedynie czerwona marynowana kapusta była trochę za ostra, jak na podniebienie osoby, która nie jest wielką fanką papryczki chili. 

Królem mojego bowla był wegański węgorz z dodatkiem ryżu, świeżej marchewki i ogórka, wakame, nori i jeszcze kilku azjatyckich składników. I tak, wcale się tutaj nie pomyliłam - wegański węgorz był przygotowany z bakłażana. Niestety nie pamiętam smaku prawdziwego węgorza, dlatego tutaj nie będę mogła ich porównać, ale uwierzcie - był przepyszny! Naprawdę chapeau bas dla szefa kuchni. Myślę, że jeśli będę mieć okazję to skuszę się na niego jeszcze nie raz. 



Dodatkowo, obie wybrałyśmy klasyczny  Southside Cocktail, czyli drink przygotowany na bazie Bombay Sapphire, cytryny, mięty i sody. Tamtego upalnego popołudnia był to strzał w dziesiątkę!



Jeśli chodzi o koszt to za całość zapłaciłyśmy około 120 złotych. 

 


Comments


bottom of page