Zazwyczaj nasze polecenia smakowitej kuchni obejmują obszar Warszawy. Jednak tym razem sugeruję Wam coś znacznie oddalonego od stolicy. Po nazwie zapewne sądzicie, że wybrałam się na krótki wypad do Holandii, ale jednak było to miejsce w Polsce. W Gdańsku znajduje się klimatyczny, oferujący przepyszną kuchnię i wyborne wina Rotterdam Wine Bar.
Do Rotterdam wybrałam się w piątek wieczorem. Restauracja jest lekko oddalona od ulicy będącej przedłużeniem Długiego Targu na wyspie Spichrzów. Jej adres to Chmielna 101/102. Warto tam zajrzeć przynajmniej z trzech powodów:
Nietypowe menu, które zadowoli osoby próbujące nowych smaków na urlopie.
Muzyka na żywo, której harmonogram znajdziecie na oficjalnej stronie restauracji na Facebooku - w tym miejscu chciałam serdecznie polecić twórczość Johna Leysner’a. Dzięki jego obecności i muzyce ten wieczór był doprawdy niezapomniany.
Crème de la crème - fachowa obsługa, zaznajomiona wyśmienicie z kartą win, ale co więcej szczera i nie żerująca na turystach.
Wnętrze restauracji jest utrzymane w stylu dosyć surowym, ale ocieplonym dzięki światłu i stylizowanym na staro meblom. Jednym z głównych elementów jest duży regał na wina. Wzrok przyciąga podświetlona mapa Rotterdamu zamieszczona na suficie, co dodaje pewnego nowoczesnego sznytu.
Samo menu, jak już wcześniej wspomniałam, jest wyjątkowe. Moje serce skradła tam deska serów, ale można ją również zamówić w wersji mix - razem z wędlinami. Było na niej ok. 6 różnych gatunków sera. Były one świetnie dobrane - miękkie, twarde, o ostrzejszym oraz delikatniejszym smaku. Nie jest to raczej wegańska restauracja - znajdziemy tam steki z różnego rodzaju mięsa (dziczyzna, drób, wołowe), dania rybne oraz owoce morza. Ceny dań głównych mieszczą się w przedziale cenowym od 30 do 70 zł, więc każdy będzie mógł dopasować obiad do swojego budżetu. Osobiście nie dałam rady spróbować niczego więcej, bo deska była niesamowicie obfita, ale mój luby zdecydował się na steka z jelenia. Był idealnie wysmażony, danie rozpływało się w ustach. Kelner zaoferował nam wino pasujące do tych wszystkich dań. Co więcej zaznaczył, że deska serów może nas w zupełności nasycić i nie wciskał na siłę kolejnego, głównego dania. To było naprawdę przemiłe z jego strony, bo wszyscy wiemy jak w knajpach zachwalane są desery, przystawki i inne potrawy, tylko dlatego, aby klienci zapłacili więcej. Dodatkowym plusem na koncie obsługi jest ich wyczucie czasu oraz spostrzegawczość. Ot taka głupota - wypaliła się świeczka na stoliku i niemal od razu kelner zjawił się z nową, a gdy kończył zmianę przyszedł pożegnać się.
Jednak magii całemu wieczorowi nadal wspomniany przeze mnie już muzyk - John Leysner. Grał stare piosenki (nawet pojawił się tam utwór The Doors - L.A. Woman) na swój sposób. Nawet udało nam się z nim pogawędzić.
Żałuję, że mam do Gdańska stosunkowo daleko, bo na pewno chciałabym być stałym gościem Rotterdam Wine Bar. Jedyne co mogę zrobić to polecać ją wszystkim znajomym oraz odwiedzać ją przy kolejnej wizycie w Trójmieście.
Comments